DZIEKANAT czynny PON, WT, ŚR, PT 8:00-15:30, SOB 8-14 we czwartki i niedziele DZIEKANAT nieczynny
KANCELARIA czynna WT, ŚR, PT, 11-14 SOB 9-14 w poniedziałki, czwartki i niedziele KANCELARIA nieczynna

Andrzej Żywirski

Lut
18

Rozmowa z inż. Andrzejem Żywirskim Prezydentem Niepublicznej Wyższej Szkoły Medycznej we Wrocławiu

Joanna Olaszek: Na wstępie chciałabym się dowiedzieć dlaczego zdecydował się Pan na kosmetykę?

Andrzej Żywirski (prezydent NWSM) siedzący przy biurku Andrzej Żywirski: Musiałbym się cofnąć o 20 lat, wszystko zaczęło się to od tzw. kryzysu, który pojawił się na rynku. Polska się zmieniała, zmieniał się również system polityczny w kraju, w związku z tym pojawiły się nowe możliwości dla ludzi, którzy mieli doświadczenie w prowadzeniu działalności oświatowej, można było otworzyć działalność gospodarczą, ja zdecydowałem się na szkołę kosmetyczną i udało mi się uruchomić pierwszą taką szkołę w okręgu dolnośląskim. Było to wówczas trochę śmieszne, ponieważ w zasadzie szkoła była traktowana przez przepisy rynkowe, jak zakładzik, jak np. szewc czy budka z warzywami. To się oczywiście z biegiem czasu zmieniło. Pracowałem wówczas w ośrodku szkolenia zawodowego, organizowaliśmy np. kursy wózków akumulatorowych, kursy samochodowe. Pewnego dnia okazało się, że rynek nie potrzebuje już tych specjalności, trzeba było szukać modnych kierunków pomyślałem o kosmetyce. Oprócz tego uruchomiłem jeszcze kursy bardziej medyczne, kursy masażu klasycznego. Poznałem wtedy wielu ciekawych nauczycieli z tej dziedziny, gdy weszły w życie przepisy po 1989 roku doszedłem do wniosku, że warto spróbować swoich sił w dziedzinie prywatnej edukacji. Na początku pracowałem równocześnie w zakładzie doskonalenia zawodowego, oraz zajmowałem się otwieraniem szkoły.

J.O: Proszę mi powiedzieć czy ma Pan jakieś wykształcenie medyczne? Zastanawia mnie, dlaczego wybrał Pan kierunek poniekąd medyczny.

A.Ż: Studiując w tamtych czasach człowiek nie wiedział co będzie robił w przyszłości. Ja od zawsze byłem nauczycielem, skończyłem kierunek mechaniczny na Politechnice, w związku z tym moja działalność nie jest związana z moim wykształceniem, natomiast zawsze uczyłem, lub zajmowałem się organizacją oświaty, oraz edukacji i tym chciałem zajmować się nadal.

J.O: A jak wyglądały początki, jak Pan sam wspomniał uczelnia rozwija się z każdym rokiem, jak to wszystko wyglądało tak zwanego pierwszego dnia?

A.Ż: Przede wszystkim rynek był inny, bardziej chłonny, można było uruchomić każdy kierunek, alternatywą były tylko szkoły państwowe, które różnią się tym od szkół prywatnych, że wszelkiego rodzaju zmiany są utrudnione i potrzebują czasu, a poza tym nie za bardzo zależało im na tym aby tych zmian dokonywać, szkoły państwowe dostają pieniądze od państwa, a w szkole prywatnej pieniądze dawał rynek, czyli jeżeli ktoś zdecydował się na jakiś kierunek, to kierunek ten musiał ciągnąć za sobą pieniądze bo inaczej szkoła by się nie utrzymała i nie miała racji bytu.

J.O: W dzisiejszych czasach szkoły prywatne nie są niczym zaskakującym, natomiast proszę mi powiedzieć jak to wyglądało te kilkanaście lat temu, czy panowały wówczas stereotypy, że szkoła prywatna to coś gorszego, czy miał Pan problemy z pozyskaniem kadry, oraz uczniów?

A.Ż : Myślę, że nie, wtedy było trudniej z kadrą, ale łatwiej ze słuchaczami. Uruchomiłem pierwszą prywatną szkołę z zajęciami praktycznymi na Dolnym Śląsku, przed nami była tylko szkoła Urszulanek która od lat prowadziła katolickie liceum, natomiast tego typu szkół zawodowych nie było w ogóle. Nie mieliśmy zatem konkurencji, a zainteresowanie było duże, była to jedyna szkoła kosmetyczna w okolicy. Może się to wydać śmieszne ale pierwsze zapisy przyjmowałem w moim mieszkaniu, to były naprawdę zabawne czasy, ale tak to wówczas wyglądało. Dopiero z czasem wynajęliśmy pomieszczenie na ul. Słubickiej i od września te warunki się poprawiły, były bardziej szkolne. Pamiętam taka anegdotę: w celu zapisania się na zajęcia do mojego domu przyjechała wysoka blondynka, przywiózł ją chłopak na motorze i ona wchodząc do mieszkania musiała się schylić. Takie zdarzenia pozostają w pamięci na zawsze. Słuchacze też byli zaskoczeni taką formą zapisów, ale to ich nie zrażało. Wtedy mniej więcej wszyscy tak zaczynali, dopiero później, stopniowo się to zmieniało. Wszystkie pieniądze jakie były w domu inwestowaliśmy w tą szkołę, w związku z tym na początku moi nauczyciele jeździli lepszymi samochodami niż ja, pamiętam, że jeden z nauczycieli po roku kupił sobie Golfa a ja nadal jeździłem 14-letnim maluchem.

J.O: A ile czasu zajęła organizacja? W tym momencie szkoła wydaje się być już dopięta na ostatni guzik, to znaczy, świetna kadra, dopracowany system nauczania.

A.Ż: Wielu nauczycieli współpracuje z nami od samego początku tak jak na przykład dr n. med. Michał Porwolik, nauczał on anatomii w już szkole policealnej. Pani dyrektor mgr Krystyna Ligęza, która jest dziekanem Wydziału Profilaktyki i Zdrowia dołączyła do mnie i pracuje od 1993 roku, jest świetnym dydaktykiem oraz pedagogiem a pani mgr Joanna Szulgenia- Próchniak była jedną z pierwszych absolwentek studium kosmetycznego. Pracują tu ludzie, z którymi dobrze mi się współpracuje i myślę, ze im również odpowiadają te warunki.

J.O: A jakie, w najbliższym czasie ma pan plany związane z uczelnią?

A.Ż: Rynek Szkół Wyższych zaczyna się zmieniać, na studiach stacjonarnych zaczynaliśmy z trzema grupami, a w tej chwili mieliśmy dwie. Jest tendencja spadkowa, musimy wprowadzać nowe kierunki, aby uczelnia mogła się normalnie rozwijać, potrzebujemy co najmniej, około tysiąca studentów wtedy koszty są tak ustawione, że nie wszystko idzie na tak zwany przemiał. Prowadzę szkołę medyczną, cechą wszystkich kierunków medycznych jest to, że mamy obowiązek realizacji dużej ilości godzin, a to generuje ogromne koszty, w szkole kosmetycznej, dochodzą do tego jeszcze kosmetyki, w szkole ratowników medycznych, bardzo rozbudowane są zajęcia praktyczne większość z nich rozwija się w układach klinicznych, nie tylko w murach uczelni, a to znowu wymusza na nas podział studentów na małe grupki pięcio, sześcioosobowe, na masażu (w szkole dwuletniej) zajęcia odbywają się w grupach dwuosobowych. Proszę więc zobaczyć jak duże koszty to narzuca. Studenci często są zaskoczeni, ze czesne u nas jest tak wysokie, ale na kierunkach humanistycznych uczelni prywatnych i państwowych w systemach niestacjonarnym jest 1200 lub 1500 godzin dydaktycznych a u nas jest to dwa razy tyle. Prowadzimy w naszej uczelni kierunki medyczne, które są bardzo drogie, a myślę, że w naszej uczelni nie tylko jest wysoki poziom nauczania ale i warunki posiadamy europejskie.

J.O: Jestem studentką III roku, więc wydaje mi się, że moje następne pytanie będzie na miejscu. Czy wiadomo już coś na temat studiów drugiego stopnia o kierunku kosmetologia?

A.Ż: Dokumentacje złożyliśmy w zeszłym roku, dostaliśmy odpowiedź, że jeszcze trochę musimy poczekać i podnieść działalność naukową, mam nadzieję, że ten artykuł przyczyni się właśnie do tego, że studenci zainteresują się działalnością koła naukowego. Otworzyliśmy zespoły, w których bardzo aktywne są pani dr hab. Bugla-Płoskońska, pani mgr Hawryłkiewicz, oraz pani mgr Szulgenia- Próchniak. Ważne jest aby jak największa liczba studentów czynnie w nich uczestniczyła, a wtedy, Szkoła będzie mogła się czymś wykazać i będą dostępne różnego rodzaju stypendia. Złożyliśmy na razie dokumenty i czekamy na pozytywne ich rozpatrzenie.

J.O: Nam na tym również zależy.

A.Ż: Mam nadzieje, że w październiku uda nam się rozpocząć nauczanie już drugiego stopnia kosmetologii na studiach magisterskich.

J.O: A jaką strategię przyjęła szkoła w celu pozyskiwania nowych studentów?

A.Ż: Istotnym czynnikiem jest reklama, młodzież kocha internet, w związku z tym zmieniamy naszą stronę internetową, będzie ona dostępna również w innych witrynach. Do tej pory ogłaszaliśmy się w radio, ale było to niesamowicie kosztowne, teraz spróbujemy w telewizji. Jednak najważniejszą reklama są Państwo, to Wy jesteście żywą reklamą tej uczelni.

J.O: Panie prezydencie dziękuję za rozmowę.

Copyright © 2022 Niepubliczna Wyższa Szkoła Medyczna. Wszelkie prawa zastrzeżone.